Przejdź do treści
Photmotive > Skitury > XII Polarsport w Zawoji, czyli miniferie

XII Polarsport w Zawoji, czyli miniferie

Na feriach nigdzie nie byliśmy, więc na początku marca pojechaliśmy na kilka dni do Zawoji. Przy okazji odpoczynku udało się zgrać z zawodami skiturowymi Polarsportu.

Familia

Mieszkaliśmy tuż obok wyciągu, Aśka z Szymkiem jeździli stokowo, my z Zuzką wegetowaliśmy na dole – jak było ciepło to pod wyciągiem na śniegu, jak mocno wiało to urzędowaliśmy w knajpie 🙂 Szymkowi bardzo się podobało, generalnie orzekł, że wycieczka była najlepsza w życiu 🙂

Przy halnym w ruch poszło jabłuszko
Przy halnym w ruch poszło jabłuszko

Skitury

Oprócz zawodów, udało mi się raz wyskoczyć „do lasu”, choć jak się później okazało, trasa wycieczki pokrywała się w dużej części z trasą Polarsportu (być może z tego względu, że szedłem gdzie był śnieg, a i trasa zawodów tak została wyznaczona). Do góry po stoku było dobrze, chociaż parę razy mnie przytkało. Dalej granią i szlakiem turystycznym – w miarę w porządku, ale im dalej w las, tym śnieg coraz słabszy, coraz go mniej, więcej lodu. W końcu zawróciłem, bo ścieżka „zarosła” i na pewno nie rokowała na zjazd. Zejście w skorupach, w lesie, z nartami na plecach poskutkowało mocno zbitym lewym biodrem, ale jakoś doturlałem się do miejsca, gdzie z powrotem można było ubrać narty i dość szybko zjechałem w objęcia rodziny 🙂 Wyszło około 8 kilometrów. Taki rozruch, bo na drugi dzień…

Aleja na grani Mosornego Gronia
Aleja na grani Mosornego Gronia

Zawody

Mała trema, bo w zawodach skiturowych miałem brać udział pierwszy raz i nie bardzo wiedziałem z czym to się je. Na szczęście pojawiła się Danuta, która rokrocznie bierze udział w Polarsporcie i wspierała mnie przez cały czas duchowo 🙂
Organizator rozdał ponad 160 pakietów startowych, więc chciałoby się napisać, że było z kim walczyć, ale znałem swoje miejsce w szeregu i wiedziałem, że sukcesem dla mnie będzie meta 🙂 Tym bardziej, że stawiło się dużo zawodników „profi” prosto z Pucharu Polski.

Taki przestraszony! :)
Taki przestraszony! 🙂

Start

Założenie było takie, żeby nie „spalić” się zaraz na podejściu stokiem (które było dość wymagające – Strava pokazała ponad 300 metrów przewyższenia na 1200 metrach) i dalej walczyć o metę 🙂 Tak też było – początek potraktowałem bardzo lekko – były pogaduszki, pozowanie do zdjęć itd, czołówka i konkurencja, z którą mogłem powalczyć – uciekła 🙂 Niemniej jednak po wyjściu na grań skończyły się żarty, pojawił się pot, zaczęła się konkurencja. Trasa szła na przemian lekko do góry i lekko w dół i jak się później okazało, takie coś mi najbardziej odpowiada. Po 5 kilometrach przepinka do pierwszego zjazdu (stokówką), który był zakończony punktem wspólnym pierwszej i drugiej pętli – tu lekko demotywujący moment – w momencie, gdy ja zaczynałem pętle, zawodnicy w „gumach” już ją kończyli 🙂

Babia Góra
Babia Góra

Mocne, ale na szczęście krótkie, 100metrowe podejście i znowu przepinka, do zjazdu, tym razem dłuższego i bardziej wymagającego. W grupce, w której byłem, śmialiśmy się, że ten zjazd był chyba bardziej męczący niż podejście, bo warunek w lesie był trudny, śnieg ciężki i trzeba było dużo sił włożyć w jazdę.
Kolejne podejście, sędziowie pocieszali nas, że ostatnie, chyba najbardziej dało w kość. Niecałe 300 metrów do góry, przez 2 kilometry. Potem foki już na stałe wylądowały w plecaku i po przedarciu się przez las, znajomy odcinek granią do szczytu Mosornego Gronia, skąd szaleńczy zjazd do mety. GPS pokazał mi Vmax 75km/h, ale byli zawodnicy dużo szybsi 🙂
Strava z zawodów
Strava z zawodów

Meta

Wynik sportowy marny, ale doświadczenie zdobyte, przekonałem się jak kontrolować ciepłotę ciała, gdzie i kiedy jeść i pić. Mocno obtarł mnie prawy but pod wewnętrzną kostką (to nowość) i standardowo oba buty uciskały mi kostki + lekkie otarcia goleni (to nie nowość), więc nadal muszę eksperymentować z ustawieniem butów na podejściu.
Ruda, która niemiłosiernie lała mnie na treningach KW w Myślenicach, dojechała 4 minuty wcześniej. Danka, która jak sama zapowiadała, przyjechała towarzysko – kilka minut za mną.
Na koniec, miła tradycja na Polarsporcie – ogłoszenie wyników, wraz z losowaniem fajnych gadżetów dla wszystkich startujących.

Podsumowując

Parę dni odpoczynku bardzo udane, dzieci wniebowzięte, Aśka zadowolona, a i ja pozytywnie zmęczony 🙂 Fotograficznie marnie, jedyny kadr jaki udało mi się uzyskać to ze szczytu Mosornego w stronę Babiej Góry 🙂
Wyniki zawodów

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *