Ten moment miał nigdy nie nadejść. 156 miała mieć u mnie dożywocie, mimo tego, że w praktyce od 3 lat auto stało, zawsze była opcja „będę robił”.
Co się stało, że zmieniłem decyzję?
Po pierwsze, stopień degradacji. Zdawałem sobie sprawę, że podłoga jest zżerana przez rdzę, że przy minimalnym przebiegu, trzeba będzie wymienić wszystkie płyny, filtry i paski. Ale przy marcowej, wiosennej przejażdżce, okazało się, że opony (Dunlopy SP9090 z 2008 roku, nowe przy zakupie, obecnie z jakimś minimalnym przebiegiem, zaczęły pękać ze starości. Jednocześnie pękła jedna z osłon przegubu, wypluło trochę oleju. Przy diagnozie co się stało, podniosłem auto i mogłem zobaczyć, że oprócz podłogi i progów, pomarańczowy był każdy element metalowy – obejmy, mocowania i inne. Generalnie pod spodem błyszczał tylko wydech 🙂
No cóż, serce krwawiło, ale po kilku przypadkowych osobach trafiła się ta, która potrafiła spojrzeć na samochód nie tylko z perspektywy „ile platyny jest w katalizatorze”. Po krótkich negocjacjach 156 odjechała w siną dal..